poniedziałek, 22 grudnia 2014

Z okazji Bożego Narodzenia

Cesarz Aureliusz, chcąc zjednoczyć politycznie całe cesarstwo, wprowadził w roku 274 święto ku czci syryjskiego boga słońca (natale solis invicti). Rzymska wspólnota chrześcijańska w ramach reakcji wprowadziła w to miejsce święto ku czci Chrystusa - święto narodzin "Słońca Sprawiedliwości" (Ml 3, 20) oraz "Światłości świata" (J 8, 12). Z pism kalendarzowych Furiusza Dionizego Filokalusa wiemy, że już 25 grudnia 336 roku w Rzymie świętowano Boże Narodzenie.

Dlaczego właśnie 25 grudnia?
Za dzień śmierci Jezusa przyjmujemy 14 dzień miesiąca Nisan. W naszym kalendarzu jest to 25 marca. Wedle dawnego wyobrażenia żydowskiego dzień narodzin i dzień śmierci patriarchów przypadał na ten sam dzień. W ten sposób 25 marca został uznany za dzień poczęcia Jezusa. Po dodaniu dziewięciu miesięcy otrzymujemy znaną nam datę 25 grudnia. Nawet jeśli ta hipoteza nie jest przekonująca, to niestety nie dysponujemy jednolitymi naukowymi opracowaniami w tej kwestii.

Święto to rozprzestrzeniło się bardzo szybko w niemal całym Kościele jeszcze w IV wieku. Przyczynę można widzieć w przezwyciężeniu ariańskiej herezji na soborze w Nicei (325). Święto to doskonale dało liturgiczny wyraz nicejskiemu wyznaniu wiary w Boga-Człowieka.

Co więc świętujemy?
Świętujemy fakt, że Bóg stał się człowiekiem. W ten sposób możliwy stał się kontakt między Bogiem i światem. Bóg włączył nas w relację ze swoim Synem. Po to jest właśnie Trójca Święta! Poprzez wiarę mamy udział w Miłości między Ojcem i Synem w Duchu Świętym. To jest możliwe tylko dzięki Wcieleniu!


Z okazji Bożego Narodzenia życzę wszystkim wiary,
która rodzi się ze słuchania (Rz 10, 17).
Życzę, byśmy mieli więcej czasu, by słuchać i opowiadać o wielkich rzeczach,
jakie uczynił nam Wszechmocny (Łk 1, 49).
W ten sposób niesiemy siebie nawzajem i naprawdę świętujemy Boże Narodzenie.
Wszystkim pięknych Świąt!



sobota, 6 grudnia 2014

Reforma liturgiczna - Zapytanie

Temat liturgii i jej odnowy zajmował w przedsoborowych rozważaniach bardzo poważne miejsce. Z dziewięciu tysięcy stron propozycji, które nadesłane zostały do Rzymu z całego świata, jedną czwartą zajmowały sprawy reformy liturgicznej.

Kostytucja o liturgii "Sacrosanctum Concilium", ogłoszona 4 grudnia 1963 roku była też pierwszem owocem Soboru. Za jej przyjęciem głosowało 2147 ojców, przeciwnych było jedynie czterech. Warto dodać, że nawet słynny Marcel Lefebrve głosował za przyjęciem konstytucji. Jasne jest, że wszystkim ważne były postulaty ruchu liturgicznego i konieczność przeprowadzenia reformy. 

Przed Soborem wszyscy byli zgodni, że liturgia potrzebuje reformy. I nie tylko liturgia Mszy św. (Jakże trudno znaleźć jakiekolwiek uwagi nt. reformy liturgii innych sakramentów). 
Po Soborze wielu nie godziło się na wprowadzane zmiany. Wielokroć słusznie uznawano je za zbyt radykalne lub niekonieczne a nawet niezgodne z powyższą konstytucją. 

Ale co się dzieje teraz? 
Z jednej strony mamy zaciekłych obrońców reformy, ludzi niedopuszczających jakiejkolwiek krytyki wobec dokonanych zmian. Mamy apologetów reformy: wszystko jest przecież cudownie...
Z drugiej strony mamy zaciekłych wrogów całego Soboru, którzy twierdzą, że był on owocem szatańsko-masońskich układów. To oczywiście opis skrajności. Obyśmy znajdowali się jak najdalej od owych dwóch skrajnych postaw. 

Przed Soborem wszyscy byli przekonani, że liturgia wymaga reformy. W zgodzie i jednomyślności powstała konstytucja "Sacrosanctum concilium". W roku 2007 wprowadzona zostaje jednak pewna innowacja: papież pozwala na odprawianie liturgii według ksiąg przedsoborowych, i to bez żadnych ograniczeń. 

Moje zapytanie: Jak można 50 lat po Soborze odprawiać liturgię, która już wtedy pilnie wymagała reformy, wobec czego wszyscy byli zgodni? Czy liturgia zapisana w przedsoborowych księgach już nie woła o reformę? Czy konstytucja "Sacrosanctum concilium" nie jest także dziś aktualnym wezwaniem do reformy liturgicznej, tym razem tej w nadzwyczajnej formie? 

Być może niektóre zmiany w liturgii po Soborze były błędne, zbyt daleko idące i po prostu złe, ale to na pewno nie znaczy, że liturgia w nadzwyczajnej formie ma pozostać nienaruszona i niezmienna. To byłoby zaprzeczeniem istoty i natury liturgii katolickiej.  



wtorek, 18 listopada 2014

ciekawa sytuacja się szykuje

Ciekawa sytuacja się szykuje wokół papieża emeryta Benedykta XVI. W ostatnio wydanym czwartym tomie jego dzieł zebranych znajduje się tekst z 1972 roku o nierozerwalności małżeństwa. W obecnie wydanej wersji zakończenie jest jednak inne. Wersja z 1972 roku bardzo przypomina wystąpienia kardynała Waltera Kaspera... "Jeśli drugie małżestwo przez dłuższy już czas potwierdza się jako obyczajowa spójność i przeżywane jest w duchu wiary, i jeśli w nowym związku istnieją moralne zobowiązania wobec dzieci i małżonki, wówczas otwarcie na wspólnotę sakramentalną wydaje się, po pewnym czasie próby, nie mniej niż sprawiedliwe i całkowicie na lini kościelnej tradycji."

Że wspomniany tekst Ratzingera w 1972 roku wzbudzał zainteresowanie i kontrowersje, nie może dziwić. Dziwi natomiast, że tekst ten w ostatnich dniach został opublikowany w zmienionej wersji. Nie ma już tam powyższych refleksji, stoi za to wsparcie dla rozbudowania procesu unieważniania małżeństwa. Pomijając odniesienie się do słuszności zmienionych treści, pozostaje kilka pytań. Czy to świadome angażowanie się w dyskusje synodalne? Czy papież emeryt celowo przerywa swoje milczenie właśnie w tym czasie i to w tak "politycznej" kwestii? A może to "poczucie wstydu za grzechy młodości" teologa i próba ich korekty...?

Nie czas oceniać, ale sytuacja szykuje się bardzo ciekawa.


poniedziałek, 17 listopada 2014

pristina sanctorum patrum norma


Już w Tradycji Apostolskiej, przypisywanej niesłusznie Hipolitowi Rzymskiemu, znajdujemy określenie "od niepamiętnych czasów" opisujące tradycję strożytnego katechumenatu. To określenie pozwala wnioskować, że chodzi o okres mniej więcej jednego pokolenia. Ponieważ Traditio Apostolica datowana jest na rok 215, to możemy przyjąć, że opisany tam katechumenat odpowiada mniej więcej ostatnim 30 latom drugiego wieku. Określenie to nie znaczy, że właściwie już Apostołowie wprowadzili trzystopniowy katechumenat...

Podobnie ma się rzecz ze słynnym określeniem pristina sanctorum patrum norma, które znajduje się w bulli św. Piusa V. "Quo primum". Ten zwrot wyraża kryterium kontynuacji. Według czcigodnej tradycji świętych ojców został bowiem sformułowany wówczas Mszał Rzymski. Wielu lubi się na to sformułowanie powoływać, używać jak zaklęcia, jakby chodziło o gwarancję, że od Grzegorza Wielkiego nic się w tych tekstach nie zmieniło. Niektórzy nawet lubią dodać: "a nawet od czasów apostolskich" - niewątpliwie dobrze to brzmi, ale jest niestety manipulacją. Bo o jakich ojców chodzi? Którzy to są święci ojcowie?

Podobną manipulacją jest oczywiście twierdzenie, że reforma po ostatnim soborze "właściwie niewiele zmieniła", albo "że dokonała właściwie tego, co Pius V. zamierzał, ale czego z technicznych względów zrobić nie był w stanie". Pełna zgoda. Mam jednak wrażenie, że niektórzy myślą, że manipulacja w dobrej sprawie to chwalebny czyn... Cel nie uświęca środków!

piątek, 14 listopada 2014

Liebster Blog Award


Tak to się wydarzyło, że zaczepka mi się spodobała. Zostałem wywołany do odpowiedzi. Mój dobry przyjaciel Jan Buczyński mnie wyróżnił i polecił mój blogiczek. To taki projekt, w którym małe blogi mają szansę na popularyzację. Nie wiem, kogo ja miałbym wyzwać, ale pytania mi się podobają, więc chętnie poodpowiadam...


Co ci sprawia największą radość?

Radość sprawia mi wciąż ożywiająca się świadomość, że jestem na dobrej drodze. To kwestia tzw. powołania - czyli mojej osobistej wiary, że Bóg daje mi konkretne zadanie w życiu. Moje powołanie rozpoznaję w świecie, nie przyszedł do mnie w nocy żaden anioł. 

Kawa czy herbata?


Kawa, chociaż marzy mi się jakiś ładny zestaw porcelanowy do herbaty, wtedy może zacznę ją pić. Zielona bez cukru, w płytkiej i szerokiej filiżance, z wytartą złotawą obwódką... 

Polecisz jakąś dobrą książkę (może nie jedną nawet)?


Książki napawają mnie czasem dzikim zadowoleniem. Uczą mnie śmiać się głośno i wciąż dziwić, jak bardzo nie znam życia. Lubię, gdy książka mnie zaskoczy opisem tego, co czuję, a czego sam nie potrafiłem dotąd nazwać. Najbardziej lubię opisy Bałkanów. Najlepsze były u Andrzeja Stasiuka, ale Emil Cioran jest jeszcze lepszy: 

"To umiłowanie dewastacji, wewnętrznego bałaganu, świata podobnego do burdelu w płomieniach, to sardoniczne spojrzenie na dokonane lub nadchodzące kataklizmy, ta cierpkość, to słodkie nieróbstwo cierpiących na bezsenność lub morderców (...)" Emil Cioran, Historia i utopia, Warszawa 2008, 48. 

Wracając do pytania. Polecam moją ulubioną książkę: Danilo Kiš, Cyrk rodzinny, Wołowiec 2006.  

Co robisz, żeby nie marnować czasu, ale dobrze go wykorzystywać?

Niestety niewiele potrafię. Tak się składa, że bardzo dużo czasu trwonię na pozbawione uchwytnej przyczyny rozmyślania. One się zawsze tak niespodziewanie wydłużają. Mój sangwiniczny słomiany zapał potrafi jednak tak przypalić, że zdążę czasem coś zrobić. To mnie pociesza. 
Inne emocjonalne obstrukcje - bez ich przezwyciężenia - już zaakceptowałem. 

Czy czujesz się uzależniony od internetu/telefonu?


Telefon niemalże dla mnie nie istnieje. Od internetu nie czuję się uzależniony, ale trochę zależny. Potrafię się bardzo cieszyć, gdy przez kilka dni go nie mam. 

Gdzie/u kogo szukasz inspiracji w wierze?


Z jednej strony w tekstach i hymnach. Jest kilka książek, które sprawiły, że zacząłem rozumieć, o co chodzi w wierzeniu. Jest kilka hymnów lub pieśni, w których czuć, że Bóg istnieje. 
Z drugiej strony w spotkaniach. Drugi człowiek oraz wspólnota bywają żywicielami wiary. Jak się nią dzielę i widzę, że obdarowanemu się potem lepiej wiedzie - rośnie moje serce i moja wiara.  

Gdzie byś najchętniej zamieszkał w Polsce?


Gdynia, blisko morza. 
Gdynia to jedno z nielicznych miast w Polsce, gdzie oddychanie nie sprawia trudności. 

Do ilu pokoleń wstecz potrafisz rozpisać swoje drzewo genealogiczne?

Znam imiona niektórych pra-pra-pradziadków. Niestety w mojej rodzinie nikt się takimi rzeczami nie za bardzo interesował. 

Co z tą Polską? Trzymasz z POlszewikami Komoruskiego, czy z PiSmakami Kaczaffiego? 


Obrzydliwe pytanie. Kiedyś wierzyłem głęboko w dobroć i szczerość PO. Ze względu na osobiste znajomości w tych kręgach nadal pozostała mi jakaś sympatia. Dziś najchętniej dystansuję się do polityki. Na PiS głosu na pewno nie oddam... Na szczęście to nie grzech. 




poniedziałek, 3 listopada 2014

Msza wszechczasów, co to znaczy?



Pozwolę sobie zacytować jeden z komentarzy zamieszczonych na blogu wcześniej:

"Msza trydencka jest Mszą Wszechczasów. Co to konkretnie znaczy: W 1570 r. Papież św. Pius V bullą "Quo Primum" zezwolił po wsze czasy każdemu kapłanowi rzymskokatolickiemu na odprawianie Mszy w tradycyjnym rycie rzymskim (trydenckim), bez narażania się na jakiekolwiek kary kościelne. Bulla ta obowiązuje na zawsze i nigdy nie może być zniesiona."

Jednak każdy nowy dokument prawny traktujący w tej samej materii sprawia, że poprzednie dokumenty stojące z młodszym w sprzeczności przestają obowiązywać. 

Co do historycznego kontekstu powstania wspomnianej bulli papieża Piusa V.: Trzeba zauważyć tutaj, że dokument ten napisany został w sytuacji zmagania się z reformacją. Papież próbował ratować integralność Kościoła rzymsko-katolickiego także poprzez liturgiczną centralizację. Liturgia eucharystyczna miała przedtem wiele form wyrazu. W początkowej fazie reformacji nie sposób było rozpoznać, czy się jest na Mszy luterańskiej czy katolickiej. Dokument ten starał się na tę sytuację zdecydowanie odpowiedzieć. Odtąd każdy ksiądz rytu rzymskiego musiał odprawiać Mszę według nowego mszału. Jedynie tradycje starsze niż 200 lat mogły zostać zachowane.

Po Soborze Trydenckim obserwujemy w całej teologii intensywne budowanie wyraźnie katolickiej tożsamości, która opierała się na jednostronnym odcinaniu się od reformatorów.  

Wracając do cytatu: Bulla "Quo Primum" przestała obowiązywać wraz z wejściem w życie Konstytucji Apostolskiej "Missale Romanum" Pawła VI (3.04.1969), w której stoi wyraźnie, że wszystkie dotychczasowe dokumenty stojące w sprzeczności przestają obowiązywać. Dopiero papież Benedykt XVI w 2007 roku darował wspomnianej bulli jakby nowe życie.  

piątek, 31 października 2014

trzy słowa o diable


Wybaczcie, ale zapomniałem podać, że poniższy tekst to cytat:

"Bezkontekstowa wiara w diabła jak i strach przed demonami nie mają żadnego uzasadnienia. 

Diabeł nie może być też nigdy powodem usprawiedliwienia dla błądzącej ludzkiej wolności. Nie może on bowiem wpływać na osobową i etyczną samodzielność człowieka. 

Człowiek powinien o wiele bardziej strzec się samego siebie, aby nie utracić darowanej mu przez Chrystusa wolności a zatem i panowania nad samym sobą w Duchu Świętym."

Gerhard Ludwig Kard. Müller


Źródło: Gerhard Ludwig Müller, Katholische Dogmatik, Freiburg i. Br. 2005, 124.  

sobota, 20 września 2014

Jedno zdanie o zmartwychwstaniu Jezusa


"Ani wydarzenie zmartwychwstania, które w swej istocie jest realizacją osobowej relacji Ojca do Syna, który stał się człowiekiem, w Duchu świętym, ani objawienia się Chrystusa wobec uczniów po zmartwychwstaniu nie były w dźwięku i obrazie nagrywalne za pomocą kamery filmowej."

Gerhard Ludwig Kard. Müller

_____

Cytat oryginalny: "Eine laufende Filmkamera hätte weder das Auferstehungsereignis, das im Kern der Vollzug der personalen Relation des Vaters zum menschgewordenen Sohn im Heiligen Geist ist, noch die Ostererscheinungen Jesu vor seinen Jüngern in Bild und Ton festhalten können." 

Źródło: Gerhard Ludwig Müller, Katholische Dogmatik, Freiburg i. Br. 2005, 300. 

środa, 9 lipca 2014

ZA czy PRZECIW?

W pewnych kwestiach wymaga się zdecydowania - postawy "albo-albo". I nie mam tu na myśli moralnych dylematów czy sytuacji, w których stosowny byłby ewangeliczny radykalizm czy apokaliptyczna postawa: "Obyś był zimny albo gorący!"
Chodzi raczej o jakieś prymitywne przekonanie, że rzeczywistość jest czarno-biała, że "prawdziwy" katolik może tylko w jeden sposób być katolikiem...

Tak ma się często rzecz w kwestii liturgii klasycznej. Jesteś za, czy przeciw starej mszy? Bo jak nie za bardzo wiesz, o co chodzi i nie popierasz, to jesteś przeciwinikiem tradycji, więc właściwie wrogiem Kościoła... ty posoborowy sprotestantyzowany modernisto!

Za czy Przeciw? Długo broniłem miłośników starej Mszy. Nadal bronię tych rozsądnych, bo inicjatywa Benedykta XVI, by uwolnić wcześniejszą formę liturgii wydaje się być bardzo dobrym pomysłem. Jest przykładem otwarcia. Dowodzi, że jednak w Kościele nie musi być wszystko takie samo i jednolite. Pokazuje, że nie należy mylić jedności z jednolitością. Że jedną wiarę można wyznawać na tak różne sposoby. Ukazuje wkońcu niebywałe bogactwo Kościoła.

Szybko jednak pojawiło się u wielu dziwne przekonanie, że "stara liturgia to ta prawdziwa, a nowa to jakaś bałwochwalcza pomyłka masońskiego Soboru". Kiedyś czytałem taki oto komentarz dotyczący starej i odnowionej Mszy św. w internecie: "Próbowałem starego wina i próbowałem nowego wina. Stare jest po prostu lepsze."

Przykład powyższy ilustruje to, co chcę powiedzieć: wokół "Summorum pontificum" rozlała się trucizna - trucizna wartościowania. Sutanna jest lepsza od koszuli z koloratką. Msza św. versus Deum jest lepsza od takiej versum populum. Łacina jest lepsza od języka narodowego. Jakże często słyszę lub czytam dzisiaj wartościujące zestawienia: "Papież Benedykt" versus "Franio" lub "Msza św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego" versus "NOM"... Coś tu jest nie tak.

Czasami księża a nawet biskupi, którzy latem nie ubierają sutanny a jedynie garnitur i koloratkę, nazywani są modernistami (!?). Przecież to jest oficjalny strój kapłański obowiązujący w Polsce (por. can. 284 KPK).

Jeśli spotkanie na ulicy kapłana w sutannie jest dla ciebie niezwykłym świadectwem - podziel się z innymi tym, jak takie przykłady cię umacniają. Ale nie pluj na kapłanów, którzy tego nie potrafią lub mają inne przyzwyczajenia i racje.

Jeśli Msza św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego jest dla ciebie niezwykłym przeżyciem wiary - opowiedz o tym innym - podziel się wiarą, która przecież rodzi się ze słuchania. Ale nie pluj na liturgię odnowioną, która być może jest najświętszym obszarem dla wielu innych ludzi, którzy innych form nie znają.

Jeśli łacina sprawia, że czujesz się również zewnętrznie włączony w jeden i święty Kościół powszechny - dziel się tym przeżyciem i skarbem. Ale nie pluj na tych, którzy urodzili się w Kościele języka narodowego i nie rozumieją wartości łaciny. Ona nie jest do zbawienia koniecznie potrzebna.

Jeśli wkońcu Msza św. versus Deum jest dla Ciebie odpowiedniejszą formą modlitwy, pielęgnuj to w twojej wspólnocie, bo to przecież dobra rzecz. Opowiadaj, jak wiele to dla ciebie znaczy. Ale nie głoś, że Msze święte versus populum są niegodziwe. Nie mieszaj ludziom w głowie.

Jestem świadomy nadużyć w liturgii. Zależy mi na tym, by kult sprawowany był w naszym Kościele godnie i pięknie. Ale do tego nie ma tylko jednej słusznej drogi - jest ich więcej.
Jestem przekonany, że główny problem nie leży w formie rytu, ale w wierności kapłana i jakości celebracji.




wtorek, 8 lipca 2014

7 lat Summorum Pontificum

7 lipca 2007 roku papież Benedykt XVI ogłosił Motu proprio "Summorum Pontificum".
Znani donoszą z tej okazji i przypominają, że:

"jeśli zaś chodzi o używanie Mszału z roku 1962 jako forma extraordinaria liturgii Mszy, chciałbym zwrócić uwagę na to, że ten Mszał nie został nigdy prawnie zniesiony i w konsekwencji, co do zasady, był zawsze dozwolony..."

To jest dość wątpliwe, nawet jeśli słowa te pochodzą od samego papieża. Otóż Mszał owy został zniesiony, bo został zastąpiony Mszałem z roku 1970. Nie został zakazany, ale został zniesiony, dosłownie: zastąpiony. Gdyby tak nie było, to równie dobrze można by Mszę św. odprawiać wedle jeszcze wcześniejszych wydań Mszału, np. tzw. Mszału Kurii Rzymskiej z 1474 roku. Bo czemu nie?

W letnich miesiącach można zaobserwować, że niektórzy kapłani w czasie letnich obozów i wyjazdów dla dzieci i młodzieży nad ranem sprawują Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego (dla chętnych) oraz wieczorem Mszę św. w zwyczajnej formie rytu rzymskiego (już pewnie dla wszystkich). Ciekawi mnie, jak to się ma do can. 905 KPK, wedle którego tylko w duszpastersko wyjątkowych okolicznościach dozwolone jest sprawowanie więcej niż jednej Mszy św. w ciągu dnia. Czy stoją za tym jakieś szczególne racje lub przywileje?

W przypadku Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego można czasem odnieść wrażenie, że niektórzy kapłani czynią sobie z Mszy św. rodzaj prywatnej pobożności. To nie jest dobry znak.

sobota, 17 maja 2014

Notatki o Jezusie


Kim był Jezus z Nazaretu? Kim był Jezus Chrystus?

Wbrew temu, co zwykle bierzemy za oczywistość, są to dwa różne pytania. W pierwszym chodzi o Jezusa jako postać historyczną - wszystko zatem, co da się powiedzieć o Jezusie w zgodzie z metodą historyczną. W drugim chodzi o Jezusa, którego spotkali, doświadczyli i przeżyli jego pierwsi zwolennicy.

W XVIII wieku powstało pojęcie "Jezus historyczny". Chodziło o naukową próbę pokazania, co w sensie historycznym można powiedzieć o Jezusie. Rozróżniano między "Jezusem historii, Jezusem sprzed Zmartwychwstania" oraz "Jezusem Chrystusem, Jezusem wiary, po Zmartwychwstaniu".
To rozróżnienie się zrelatywizowało i dzisiaj chodzi bardziej o "jedność fenomenu Chrystusa" (niem. Christusgeschehen, Christusereignis; ang. Christ event).

Ciekawym odkryciem tych naukowych zabiegów jest fakt, że Jezus był bardzo tradycyjnym żydem, a rodzina, w której dorastał, była wręcz konserwatywna. Przykładowym potwierdzeniem tego faktu są imiona w jego rodzinie (Ebner). Ojciec i Matka noszą imiona związane z wielkimi historycznymi wydarzeniami (wyjście z Egiptu: Miriam; dwanaście pokoleń Izraela: Józef). Także bracia Jezusa noszą takie imiona: Jakub, Józef, Juda i Szymon (por. Mk 6, 3).

Jezus jest więc wpisany w Judaizm swojego czasu. Błędnym wydają się bardzo powszechne przekonania, że Jezus był nastawiony antyjudaistycznie, że chciał Judaizm przezwyciężyć. Jezus chciał Judaizm odnowić, ale nie obalić. Konsekwencją tych odkryć jest zajmowanie się historią i kulturą Judaizmu. Bogate źródła z okresu od 200 roku przed Chr. do 100 roku po Chr. oddają obraz świata, w którym Jezus się urodził, wychował, żył, działał i zmarł. Co ciekawe, tego malutkiego obszaru swego życia i działalności nigdy za życia nie opuścił.



niedziela, 27 kwietnia 2014

co tam w świecie...

Wszystkiego dobrego z okazji Wielkiej Nocy. Dziś akurat domyka się oktawa, zdążyłem więc z życzeniami.
Życzę wszystkim zmartwychwstawania, zwłaszcza we wszystkich gnębiących nas sprawach.

Ostatnimi czasy się tu nie pojawiałem. W tych ostatnich tygodniach udało mi się jednak kilka spraw:

- Oddałem moją pracę dyplomową - o cichych modlitwach kapłana w czasie Mszy świętej. Opisałem w niej historię i przyczyny pojawienia się w liturgii mszalnej tekstów cichych. Główną część pracy stanowi porównanie tekstów z Mszy św. sprzed reformy liturgicznej z tekstami obecnie obowiązującymi. W trzeciej części chodzi o próbę odpowiedzi na pytanie, na ile te teksty są impulsem duchowości kapłańskiej. Praca jest niestety napisana po niemiecku. Jakby pomimo tego faktu ktoś był zainteresowany, chętnie prześlę PDF.

- Byłem tydzień w Schoenstatt na rekolekcjach w milczeniu. Prowadził je sam nasz generał o. Heinrich Walter. Niezwykły czas, cudowna okolica a do tego piękna pogoda. Jak to nasz założyciel mówił: Tym, czym codziennie jest medytacja (pół godziny) i w miesiącu dzień skupienia (przynajmniej pół dnia) są w skali roku rekolekcje (przynajmniej 5 dni).

- W miniony weekend odbyło się u nas w Monachium spotkanie dla zainteresowanych naszą wspólnotą oraz szukających swego miejsca w świecie. Przybył co prawda tylko jeden człowiek, ale za to Szwajcar. Powołania w tym kraju to szczególne zjawisko. Spędziliśmy całą sobotę w górach, niemal padłem trupem...




Dziś więc jak widać naukowych wynurzeń nie będzie. Z okazji dzisiejszej uroczystości kanonizacyjnych poleca się mój wcześniejszy tekst o Janie XXIII.
Na początku czerwca mam spore egzaminy, więc muszę się uczyć. Jak napotkam coś ciekawego - dam znać.

Pozdrowienia / Przemek



środa, 12 lutego 2014

o modlitwach okadzenia w mszy klasycznej


W nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego obrzędy ofiarowania są bardziej rozbudowane niż w formie zwyczajnej. Z jedenastu tekstów stałych w mszach uroczystych w czasie ofiarowania pozostało po reformie jedynie pięć (a trzy z nich to zupełnie nowe kompozycje).

W mszach uroczystych obrzędowi okadzenia towarzyszą cztery ciche modlitwy kapłana.

W starej liturgii rzymskiej znane było kadzidło, ale jedynie w nieruchomo stojących naczyniach. Okadzanie za pomocą trybularza zawdzięczamy liturgii frankijskiej. Jako pierwszy wspomina o tym Amalarius, liturgista i biskup Trewiru w latach 809 - 814. Już w 10 wieku można znaleźć w sakramentarzach wszystkie cztery modlitwy, które dzisiaj obowiązują.

Trojaką funkcję spełnia zwyczaj okadzania: oczyszczającą, uświęcającą oraz chwalebną. Ta trzecia funkcja wydaje się dziś być na pierwszym miejscu - wszystkiemu bowiem, co święte należy się chwała i cześć. Ciekawostką historyczną jest fakt, że w wiekach średnich kadzidło bywało widziane jako szczególna ofiara dla Boga, w której - podobnie jak w Komuni świętej - chciano mieć osobisty udział.
Kolejną ciekawostkę przynoszą nam świadectwa z liturgii zachodniosyryjskiej, gdzie mowa jest o potrójnym charakterze ofiary we mszy św.: ofiara Melchizedeka (chleb i wino), Aarona (kadzidło) oraz ofiara Jezusa Chrystusa. W istocie jednak jest tylko jedna ofiara - Ofiara Jezusa Chrystua. Kadzidło jest więc jedynie dodatkiem, nie odrębną ofiarą dla Boga.

Pierwsza modlitwa towarzyszy błogosławieństwu kadzidła:



Per intercessionem beati Michaelis Archangeli,
stantis a dextris altaris incensi, et omnium electorum suorum, incensum istud dignetur Dominus benedicere, et in odorem suavitatis accipere.
Per Christum Dominum nostrum. Amen.


Przez wstawiennictwo świętego Michała Archanioła, stojącego po prawej stronie ołtarza kadzenia, oraz wszystkich jego wybranych, niech Pan pobłogosławi to kadzidło i raczy je przyjąć jako miłą sobie woń. 
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.


Ta modlitwa to prośba o błogosławieństwo i o przyjęcie tego daru. Michał Archanioł w tym tekście to jednak Archanioł Gabriel. W scenie obietnicy narodzin Jana Chrzciciela Zachariaszowi ukazuje się Archanioł Gabriel, który się sam tak przedstawia (por. Łk 1, 19). W średniowiecznych mszałach można znaleźć jeszcze w tej modlitwie Gabriela. Michał wypiera go jednak zupełnie. Pewnie ze względu na swoją popularność wśród ludzi. Podobnie ma się rzecz z aniołem, który w Apokalipsie trzyma złotą kadzielnicę (por. Ap 8, 3). On również został rozpoznany jako Michał Archanioł. 

Okadzeniu darów towarzyszy druga modlitwa: 



Incensum istud a te benedictum ascendat ad te, 
Domine: et descendat super nos misericordia tua.


To kadzidło, które pobłogosławiłeś Panie, niech się wznosi ku Tobie, a na nas niech zstąpi Twoje miłosierdzie.



Dwuwymiarowa teologia ofiary zilustrowana jest w tej modlitwie. Prośba o przyjęcie daru przedstawia wymiar anabatyczny (kultyczny, wznoszący się). Miłosierdzie, które ma zstąpić na nas, przedstawia wymiar katabatyczny (uświęcający, zstępujący). W liturgii można to również obserwować, gdy unoszące się obłoki kadzidła po mału opadają ponownie ku ziemi. 


Przy okadzaniu ołtarza kapłan odmawia trzecią modlitwę: 




Dirigatur, Domine, oratio mea, sicut incensum,
in conspectu tuo: elevatio manuum mearum sacrificium vespertinum. Pone, Domine, custodiam
ori meo, et ostium circumstantiae labiis meis:
ut non declinet cor meum in verba malitiae,
ad excusandas excusationes in peccatis.


Niech jak kadzidło wznosi się moja modlitwa, ku Tobie Panie. Niech uniesione dłonie moje będą jak wieczorna ofiara. Postaw, Panie, straż na ustach moich, i wartę przy bramie moich warg. Niech nie skłania się serce moje ku złej sprawie, i nie szuka usprawiedliwienia dla grzechu.

Jest to fragment z Psalmu 140. Widać w tej modlitwie relację, jaka zachodzi między ofiarą kadzielną a ofiarą modlitwy. Oczywiście kadzidło przystoi wpierw darom ofiarnym chleba i wina, które stają się ciałem i krwią pańską, ale jest również symbolem modlitwy każdego, który uczestniczy w eucharystycznej ofierze.  


Oddając trybularz kapłan modli się słowami czwartej modlitwy: 


Accendat in nobis Dominus ignem sui amoris et flammam aeternae caritatis. Amen.


Niech Pan rozpali w nas ogień swej miłości i płomień wiecznego oddania. Amen.

Piękna i krótka prośba o dar Bożej miłości i samopoświęcenia. 


Szkoda, że po reformie liturgicznej modlitwy te zniknęły z mszy świętej. Mogłyby i dzisiaj pogłębiać zrozumienie znaczenia i używania kadzidła.    





środa, 29 stycznia 2014

„Duszpasterstwo to klucz do Liturgii“



Josef A. Jungmann (+ 1975)

„Duszpasterstwo to klucz do Liturgii“

Najdonioślejszą sferą, w której Kościół winien pouczać, była i jest Ofiara Nowego Przymierza. Jest rzeczą wielką, że od prapoczątków Kościoła, wszędzie gdzie mieszkają katoliccy chrześcijanie, zbierają się oni tysiącami i milionami w domach Bożych, aby uczestniczyć w świętej Ofierze.
Liturgia Kościoła chce gromadzić wiernych jako circumstantes – zebranych wokół ołtarza. Nie jednak w sensie geometrycznym, lecz duchowym.

Wszędzie tam, gdzie wierzący otwierają swe serce na tajemnice Liturgii, muszą oni sobie uświadomić, że nie są w niej jedynie „gośćmi i przybyszami“, że ich powołaniem nie jest jedynie być świadkami tego, co na ołtarzu poprzez tajemnicze modlitwy i ryty czyni za pośrednictwem kapłana sam Chrystus. Muszą zrozumieć, że ma tu miejsce nie tylko Ofiara Chrystusa, lecz także Ofiara, którą sam Chrystus chce sprawować wraz z Kościołem, jako Najwyższy Kapłan na czele swojego kapłańskiego Ludu. On chce włączyć w tę Ofiarę wszystkich wierzących z ich obowiązkami i troskami, z ich walkami i cierpieniami. Jest to Ofiara, w której Chrystus prowadzi świat do Ojca Niebieskiego – aż po dzień, w którym Bóg będzie wszystkim we wszystkich (1 Kor 15, 28).   

Jakże święta chluba musi wypełniać serca tych, którzy takiemu pouczeniu Kościoła się poddali. Szczęśliwa świadomość: Oto już teraz zostaliśmy włączeni do Królestwa Bożego. Ta świadomość musiała wielokroć bardziej umocnić ich wiarę, aniżeli wiele słów racjonalnych nauk. Była to bowiem święta radość, przedsionek i przedsmak Nieba.

Zapewne największym sukcesem kościelnego duszpasterstwa są uratowane dusze, które prowadzone przez życie przynajmniej w godzinie śmierci odnajdują drogę zbawienia i w ten sposób osiągają swój cel. Jest jednak rzeczą większą i godniejszą chrześcijańskiego powołania, gdy Kościół spełnia to swoje właściwe zadanie jeszcze tu na ziemi i prowadzi Lud Boży do świętej radości spotkania we wspólnym wychwalaniu Boga. Aby – jak to święty Paweł opisuje powołanie Ludu Bożego – ogłaszać dzieła potęgi tego, który nas wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła (1 P 2, 9).

Żywo świętowana Liturgia była poprzez wieki najważniejszą formą duszpasterstwa.


Tytuł oryginału: "Seelsorge als Schlüssel der Liturgiegeschichte"
Źródło: Godzina czytań z 8. Niedzieli Zwykłej, niemieckojęzyczne wydanie Brewiarza.
Tłumaczenie moje własne. 

wtorek, 28 stycznia 2014

Jan XXIII i sprawa pokoju

Jan XXIII został papieżem w roku 1958. Jego wybór był zaskoczeniem. Po długo panującym Piusie XII (1939-1958) zdecydowano się na papieża starszego, można powiedzieć przejściowego. Papieżem był niecałe pięć lat.

Krótko przed swoją śmiercią opublikował swoją ostatnią z ośmiu i najważniejszą encyklikę: "Pacem in terris" (11.04.1963). Dwa elementy wyznaczają oś krótkiego pontyfikatu papieża Jana: zwołanie Soboru Watykańskiego II oraz publikacja tejże encykliki (sam papież określił te dwa elementy filarami swego pontyfikatu).

Apel o pokój na świecie, uznanie praw człowieka oraz otwarcie na nowoczesność wyznaczają nową orientację Kościoła - dziedzictwo i testament papieża Jana XXIII.


Problematyka pokoju była papieżowi bliska. Sam przeżył obie wojny światowe. Pierwszą jako sanitariusz i kapelan, drugą jako nuncjusz apostolski w Turcji, gdzie mocno doświadczył wojennego okrucieństwa.

Pius XII. był żelaznym przeciwnikiem komunizmu i stosował politykę izolacji. Obawiał się również możliwego przejęcia władzy przez komunistów we Włoszech. Jan XXIII przeorientował politykę Watykanu wobec Wschodu. Podjął spotkania z rządami, otworzył się na dialog, zabiegał o rozluźnienie we wzajemnych relacjach. W oczach rządzących papież stał się na arenie międzynarodowej partnerem we wspólnych zabiegach o przezwyciężenie zimnej wojny. Tej postawie można zawdzięczać fakt, iż tak wielu biskupów z komunistycznych krajów mogło ostatecznie uczestniczyć w obradach Soboru.

W roku 1962 nad światem zawisło widmo nuklearnej wojny - kryzys kubański - konflikt między USA i ZSSR. Amerykanie odkryli, że ZSSR tajnie rozmieszcza na terenie Kuby pociski balistyczne średniego zasięgu, które bezpośrenio zagrażałyby USA. Ciekawe jest to, że w szczytowym okresie kryzysu (22-28.10.1962) zarówno katolicki amerykański prezydent John F. Kennedy (1917-1963) jak i radziecki przywódca Nikita Chruszczow (1894-1971) deklarowali otwartość, by papież podjął się mediacji dyplomatycznej celem pokojowego zażegnania kryzysu.

24 października papież przesłał do obu przywódców odpowiednie orędzie i następnego dnia wygłosił w języku francuskim radiowy apel o zachowanie pokoju na świecie. Czy to papieżowi należy zawdzięczać przełamanie kryzysu, nie jest do końca jasne.

23 listopada za pośrednictwem swego sekretarza papież otrzymał list od Pietro Pavana, w którym ten, pozostając pod wrażeniem wydarzeń ostatnich tygodni, proponuje napisanie encykliki poświęconej tematyce pokoju.

(Przy okazji: wspomniany sekretarz papieża to żyjący do dziś Abp Loris Capovilla, który właśnie został przez papieża Franciszka mianowany kardynałem. Pietro Pavan natomiast, profesor nauki społecznej Kościoła na Uniwersytecie Laterańskim, zmarł w roku 1994 również będąc kardynałem.)


Papież przyjmując propozycję Pavana, zastrzegł, że tekst nie może zawierać żadnych potępiających wyroków, bo to uczyni dialog już na wstępie niemożliwym. Pietro Pavan szkicuje dla papieża tekst nowej encykliki, który w kręgach kurialnych poddany został surowej krytyce. Zarzuty dotyczyły zbyt daleko idącej nieciągłości w tradycji, zwłaszcza w kwestii stanowiska Kościoła wobec praw człowieka. 

Historia powstania ostatniej encykliki Jana XXIII odzwierciedla niejednomyślność w jednej z ważniejszych kwestii trwającego wówczas Soboru Watykańskiego II - stosunku Kościoła do współczesnego świata...

Po raz pierwszy tekst papieskiego dokumentu takiej rangi skierowany jest nie tylko do kleru i wierzących Kościoła, ale również do "wszystkich ludzi dobrej woli". Encyklika "Paccem in terris" uznaje oficjalnie prawa człowieka, powołując się na Powszechną deklarację praw człowieka ONZ 1948. Druga część poświęcona jest relacji między państwem i obywatelami. Po raz pierwszy zostaje bez zastrzeżeń uznany system demokratyczny z trójpodziałem władzy. Kolejna część traktuje o prawach i obowiązkach pomiędzy państwami i apeluje o ogólnoświatowe rozbrojenie. 

Cechą charakterystyczną tego dokumentu jest biblijne pojęcie "znaków czasu". Do nich należą według papieża np.: emancypacja kobiet, koniec kolonializmu, koniec dyskryminacji ras, zaangażowanie obywateli w życiu społecznym i politycznym, ugruntowanie praw człowieka w konstytucjach państw...

Szczególnym znakiem czasu jest według papieża konieczność pokojowego rozwiązywania konfliktów: 
"W naszych czasach ludzie przekonują się coraz bardziej, że spory, jakie mogą powstawać między narodami, należy rozwiązywać nie siłą zbrojną, lecz na drodze układów i porozumień. Przekonanie to wywodzi się najczęściej ze zrozumienia straszliwej siły niszczycielskiej współczesnej broni oraz z obawy przed powodowanymi przez nią nieszczęściami i okropnymi zniszczeniami. Dlatego też w naszej epoce potęgi atomowej byłoby nonsensem uważać wojnę za odpowiedni środek przywrócenia naruszonych praw." (Nr 126-127)

W ostatniej części papież apeluje o zaangażowanie się każdego chrześcijanina w życie społeczne. Ostatni rozdział "Pacem in terris" uznawany jest za rewolucyjny (Heer). 
Papież mówi o potrzebie współpracy katolików z niekatolikami. O rozróżnianiu błędów od błądzących. O tym, że ruchy społeczne, gospodarcze i kulturowe należy rozróżniać od błędnych teorii filozoficznych dotyczących istoty świata i człowieka (nawet gdy pierwsze są owocem tych drugich). 

Ta inwestycja Jana XXIII w dialog i skierowanie uwagi na konkretnego człowieka przyniosły choćby w przemianach politycznych w Europie Wschodniej niebywałe owoce.  

27 kwietnia 2014 roku papież Jan XXIII został kanonizowany. 

wtorek, 14 stycznia 2014

Język cerkiewnosłowiański w Kościele


Pod tekstem o języku łacińskim w Kościele z 17 grudnia pojawiło się pytanie: "A wiesz jaka jest sytuacja cerkiewnosłowiańskiego na Wschodzie?" 

Proste porównanie łaciny w Kościele Zachodnim do cerkiewnosłowiańskiego w Kościele Wschodnim nie jest możliwe. 
W Kościele Zachodnim jest jedna liturgia (z malutkimi wyjątkami, jak np. ryt ambrozjański w Mediolanie czy starohiszpański w Toledo), w Kościele Wschodnim trzeba by długo wyliczać różne Ortodoksje. Od tych powstałych z nieakceptacji Soboru w Efezie, albo tych, którzy nie uznali Soboru w Chalcedonie (6 Kościołów orientalnych), porzez całą rodzinę kościołów prawosławnych rytu bizantyjskiego (łącznie 14 autokefalicznych i kilka innych tzw. niekanonicznych). Na koniec wyliczania trzeba by jeszcze podkreślić, że w łonie Kościoła katolickiego mamy 15 większych i kilka mniejszych Kościołów orientalnych. To tzw. Katolickie Kościoły Wschodnie, które pozostają w jedności z papieżem. 

Przy okazji: Nie można twierdzić, że w Kościele katolickim księża zobowiązani są do celibatu. Celibat nie należy do istoty kapłaństwa, ale jest tradycją i normą związaną z rytem. Celibat zatem zobowiązuje, ale w Kościele Zachodnim, czyli upraszczając w naszym rycie rzymskim. 

Podobnie jak z celibatem sprawa ma się również z językami - zależy od rytu. Więcej nawet, bo w ramach np. rytu bizantyjskiego sprawuje się dziś liturgię w wielu językach, także współczesnych. 

Gdy myślimy o Kościele Prawosławnym to najczęściej mamy na myśli wspomniane wyżej 14 Kościołów autokefalicznych. Najczęściej: Rosję, Serbię, Grecję, Bułgarię, Rumunię... 

W Rosji liturgia sprawowana jest w języku cerkiewnosłowiańskim. Przed dwoma tygodniami jednak patriarcha Cyryl ogłosił tłumaczenie Biblii i ksiąg liturgicznych na rosyjski, co może oznaczać w perspektywie zmianę języka w liturgii. 

W Rumunii poprzez burzliwe dzieje, liturgia była sprawowana raz po cerkiewnosłowiańsku, potem po rumuńsku, potem po grecku, a dziś znów po rumuńsku. W studium dla duchownych obowiązuje roczny kurs cerkiewnosłowiańskiego, co pozwala na powierzchowną orientację. 

W Patriarchacie serbskim obowiązuje w liturgii serbski, w Bulgarii natomiast cerkiewnosłowiański. 
W Patriarchacie w Konstantynopolu obowiązuje grecki, w Patriarchacie Aleksandryjskim również grecki, ale liturgia sprawowana bywa po arabsku, a także w różnych językach afrykańskich. 

Można się pogubić. Pozdrawiam. 




poniedziałek, 13 stycznia 2014

jedność i jednolitość Rytu Rzymskiego


Wraz z narodowymi tłumaczeniami Mszału Rzymskiego po Soborze Watykańskim II rozdrobniony został cały rzymski ryt. Właściwie można by stwierdzić, że nie ma już Missale Romanum w różnych językach, istnieją jedynie "Missalia particularia" (Kaczynski). 


W 1994 roku Kongregacja Dyscypliny Sakramentów podkreśliła, że inkulturacja nie może odbywać się na drodze tworzenia nowych rytów. Wszelkie kulturowe dopasowanie musi się odbywać w ramach jednego rzymskiego rytu. 


W 2001 roku wspomniana Kongregacja wydała instrukcję "Liturgiam Authenticam". W niej czytamy, że tożsamość rzymskiego rytu i jego jednolitość muszą być przy wszelkich tłumaczeniach ksiąg liturgicznych wiernie strzeżone - ze względu na kościelną wspólnotę i jej jedność. Nie pomijając jednak szacunku dla różnorodności. 


W nurcie, który zapoczątkowany został tą instrukcją, należy sytuować wielkie spory o pojedyncze słowa - np. "pro multis" przetłumaczone jako "za wszystkich" w mszałach niemieckojęzycznych. Sam papież pisał osobisty list do biskupów niemieckich, w którym na kilku stronach tłumaczył, dlaczego należy w nowym tłumaczeniu "pro multis" przetłumaczyć jako "za wielu". Można się domyślać, jak wiele niepotrzebnych dyskusji wokół tego tematu powstało przy okazji: "To Chrystus jednak nie umarł za wszystkich...?"  


Zmiany w ostatnim tłumaczeniu Mszału na angielski są chyba jeszcze lepszym przykładem. Formuła pozdrowienia "Et cum spiritu tuo" przetłumaczona została jako "And with your spirit" (od 1973 do 2011 obowiązywało: "And also with you"). W angielskim Mszale zmiany dotyczą również np. Gloria, Credo i Sanctus, co sprawia, że mszy św. trzeba się niemal na nowo uczyć. Wyobraźmy sobie, że chodzi tu o symboliczne zmiany słów, które jednak od lat są w użyciu. To są teksty, które każdy zna i "czuje"... 


W trzy lata później opublikowanej intrukcji "Redemptionis Sacramentum" czytamy:  

"Wspólnota katolicka ma wreszcie prawo do celebracji dla niej Ofiary Mszy św. w taki sposób, aby prawdziwie ukazywała sakrament jedności, czyli z wykluczeniem uchybień i wszelkich gestów, które mogłyby zrodzić w Kościele podziały i stronnictwa"  (cyt. www.episkpat.pl)

Gdy analizujemy te dokumenty oraz wynikającą z nich wolę ujednolicenia liturgii w imię zjednoczenia Kościoła, to trzeba stwierdzić, że decyzja o dopuszczeniu dwóch form wyrazu rytu rzymskiego przez Benedykta XVI. w "Summorum pontificum" była niebywale odważna i wcale nieoczywista.