środa, 29 stycznia 2014

„Duszpasterstwo to klucz do Liturgii“



Josef A. Jungmann (+ 1975)

„Duszpasterstwo to klucz do Liturgii“

Najdonioślejszą sferą, w której Kościół winien pouczać, była i jest Ofiara Nowego Przymierza. Jest rzeczą wielką, że od prapoczątków Kościoła, wszędzie gdzie mieszkają katoliccy chrześcijanie, zbierają się oni tysiącami i milionami w domach Bożych, aby uczestniczyć w świętej Ofierze.
Liturgia Kościoła chce gromadzić wiernych jako circumstantes – zebranych wokół ołtarza. Nie jednak w sensie geometrycznym, lecz duchowym.

Wszędzie tam, gdzie wierzący otwierają swe serce na tajemnice Liturgii, muszą oni sobie uświadomić, że nie są w niej jedynie „gośćmi i przybyszami“, że ich powołaniem nie jest jedynie być świadkami tego, co na ołtarzu poprzez tajemnicze modlitwy i ryty czyni za pośrednictwem kapłana sam Chrystus. Muszą zrozumieć, że ma tu miejsce nie tylko Ofiara Chrystusa, lecz także Ofiara, którą sam Chrystus chce sprawować wraz z Kościołem, jako Najwyższy Kapłan na czele swojego kapłańskiego Ludu. On chce włączyć w tę Ofiarę wszystkich wierzących z ich obowiązkami i troskami, z ich walkami i cierpieniami. Jest to Ofiara, w której Chrystus prowadzi świat do Ojca Niebieskiego – aż po dzień, w którym Bóg będzie wszystkim we wszystkich (1 Kor 15, 28).   

Jakże święta chluba musi wypełniać serca tych, którzy takiemu pouczeniu Kościoła się poddali. Szczęśliwa świadomość: Oto już teraz zostaliśmy włączeni do Królestwa Bożego. Ta świadomość musiała wielokroć bardziej umocnić ich wiarę, aniżeli wiele słów racjonalnych nauk. Była to bowiem święta radość, przedsionek i przedsmak Nieba.

Zapewne największym sukcesem kościelnego duszpasterstwa są uratowane dusze, które prowadzone przez życie przynajmniej w godzinie śmierci odnajdują drogę zbawienia i w ten sposób osiągają swój cel. Jest jednak rzeczą większą i godniejszą chrześcijańskiego powołania, gdy Kościół spełnia to swoje właściwe zadanie jeszcze tu na ziemi i prowadzi Lud Boży do świętej radości spotkania we wspólnym wychwalaniu Boga. Aby – jak to święty Paweł opisuje powołanie Ludu Bożego – ogłaszać dzieła potęgi tego, który nas wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła (1 P 2, 9).

Żywo świętowana Liturgia była poprzez wieki najważniejszą formą duszpasterstwa.


Tytuł oryginału: "Seelsorge als Schlüssel der Liturgiegeschichte"
Źródło: Godzina czytań z 8. Niedzieli Zwykłej, niemieckojęzyczne wydanie Brewiarza.
Tłumaczenie moje własne. 

wtorek, 28 stycznia 2014

Jan XXIII i sprawa pokoju

Jan XXIII został papieżem w roku 1958. Jego wybór był zaskoczeniem. Po długo panującym Piusie XII (1939-1958) zdecydowano się na papieża starszego, można powiedzieć przejściowego. Papieżem był niecałe pięć lat.

Krótko przed swoją śmiercią opublikował swoją ostatnią z ośmiu i najważniejszą encyklikę: "Pacem in terris" (11.04.1963). Dwa elementy wyznaczają oś krótkiego pontyfikatu papieża Jana: zwołanie Soboru Watykańskiego II oraz publikacja tejże encykliki (sam papież określił te dwa elementy filarami swego pontyfikatu).

Apel o pokój na świecie, uznanie praw człowieka oraz otwarcie na nowoczesność wyznaczają nową orientację Kościoła - dziedzictwo i testament papieża Jana XXIII.


Problematyka pokoju była papieżowi bliska. Sam przeżył obie wojny światowe. Pierwszą jako sanitariusz i kapelan, drugą jako nuncjusz apostolski w Turcji, gdzie mocno doświadczył wojennego okrucieństwa.

Pius XII. był żelaznym przeciwnikiem komunizmu i stosował politykę izolacji. Obawiał się również możliwego przejęcia władzy przez komunistów we Włoszech. Jan XXIII przeorientował politykę Watykanu wobec Wschodu. Podjął spotkania z rządami, otworzył się na dialog, zabiegał o rozluźnienie we wzajemnych relacjach. W oczach rządzących papież stał się na arenie międzynarodowej partnerem we wspólnych zabiegach o przezwyciężenie zimnej wojny. Tej postawie można zawdzięczać fakt, iż tak wielu biskupów z komunistycznych krajów mogło ostatecznie uczestniczyć w obradach Soboru.

W roku 1962 nad światem zawisło widmo nuklearnej wojny - kryzys kubański - konflikt między USA i ZSSR. Amerykanie odkryli, że ZSSR tajnie rozmieszcza na terenie Kuby pociski balistyczne średniego zasięgu, które bezpośrenio zagrażałyby USA. Ciekawe jest to, że w szczytowym okresie kryzysu (22-28.10.1962) zarówno katolicki amerykański prezydent John F. Kennedy (1917-1963) jak i radziecki przywódca Nikita Chruszczow (1894-1971) deklarowali otwartość, by papież podjął się mediacji dyplomatycznej celem pokojowego zażegnania kryzysu.

24 października papież przesłał do obu przywódców odpowiednie orędzie i następnego dnia wygłosił w języku francuskim radiowy apel o zachowanie pokoju na świecie. Czy to papieżowi należy zawdzięczać przełamanie kryzysu, nie jest do końca jasne.

23 listopada za pośrednictwem swego sekretarza papież otrzymał list od Pietro Pavana, w którym ten, pozostając pod wrażeniem wydarzeń ostatnich tygodni, proponuje napisanie encykliki poświęconej tematyce pokoju.

(Przy okazji: wspomniany sekretarz papieża to żyjący do dziś Abp Loris Capovilla, który właśnie został przez papieża Franciszka mianowany kardynałem. Pietro Pavan natomiast, profesor nauki społecznej Kościoła na Uniwersytecie Laterańskim, zmarł w roku 1994 również będąc kardynałem.)


Papież przyjmując propozycję Pavana, zastrzegł, że tekst nie może zawierać żadnych potępiających wyroków, bo to uczyni dialog już na wstępie niemożliwym. Pietro Pavan szkicuje dla papieża tekst nowej encykliki, który w kręgach kurialnych poddany został surowej krytyce. Zarzuty dotyczyły zbyt daleko idącej nieciągłości w tradycji, zwłaszcza w kwestii stanowiska Kościoła wobec praw człowieka. 

Historia powstania ostatniej encykliki Jana XXIII odzwierciedla niejednomyślność w jednej z ważniejszych kwestii trwającego wówczas Soboru Watykańskiego II - stosunku Kościoła do współczesnego świata...

Po raz pierwszy tekst papieskiego dokumentu takiej rangi skierowany jest nie tylko do kleru i wierzących Kościoła, ale również do "wszystkich ludzi dobrej woli". Encyklika "Paccem in terris" uznaje oficjalnie prawa człowieka, powołując się na Powszechną deklarację praw człowieka ONZ 1948. Druga część poświęcona jest relacji między państwem i obywatelami. Po raz pierwszy zostaje bez zastrzeżeń uznany system demokratyczny z trójpodziałem władzy. Kolejna część traktuje o prawach i obowiązkach pomiędzy państwami i apeluje o ogólnoświatowe rozbrojenie. 

Cechą charakterystyczną tego dokumentu jest biblijne pojęcie "znaków czasu". Do nich należą według papieża np.: emancypacja kobiet, koniec kolonializmu, koniec dyskryminacji ras, zaangażowanie obywateli w życiu społecznym i politycznym, ugruntowanie praw człowieka w konstytucjach państw...

Szczególnym znakiem czasu jest według papieża konieczność pokojowego rozwiązywania konfliktów: 
"W naszych czasach ludzie przekonują się coraz bardziej, że spory, jakie mogą powstawać między narodami, należy rozwiązywać nie siłą zbrojną, lecz na drodze układów i porozumień. Przekonanie to wywodzi się najczęściej ze zrozumienia straszliwej siły niszczycielskiej współczesnej broni oraz z obawy przed powodowanymi przez nią nieszczęściami i okropnymi zniszczeniami. Dlatego też w naszej epoce potęgi atomowej byłoby nonsensem uważać wojnę za odpowiedni środek przywrócenia naruszonych praw." (Nr 126-127)

W ostatniej części papież apeluje o zaangażowanie się każdego chrześcijanina w życie społeczne. Ostatni rozdział "Pacem in terris" uznawany jest za rewolucyjny (Heer). 
Papież mówi o potrzebie współpracy katolików z niekatolikami. O rozróżnianiu błędów od błądzących. O tym, że ruchy społeczne, gospodarcze i kulturowe należy rozróżniać od błędnych teorii filozoficznych dotyczących istoty świata i człowieka (nawet gdy pierwsze są owocem tych drugich). 

Ta inwestycja Jana XXIII w dialog i skierowanie uwagi na konkretnego człowieka przyniosły choćby w przemianach politycznych w Europie Wschodniej niebywałe owoce.  

27 kwietnia 2014 roku papież Jan XXIII został kanonizowany. 

wtorek, 14 stycznia 2014

Język cerkiewnosłowiański w Kościele


Pod tekstem o języku łacińskim w Kościele z 17 grudnia pojawiło się pytanie: "A wiesz jaka jest sytuacja cerkiewnosłowiańskiego na Wschodzie?" 

Proste porównanie łaciny w Kościele Zachodnim do cerkiewnosłowiańskiego w Kościele Wschodnim nie jest możliwe. 
W Kościele Zachodnim jest jedna liturgia (z malutkimi wyjątkami, jak np. ryt ambrozjański w Mediolanie czy starohiszpański w Toledo), w Kościele Wschodnim trzeba by długo wyliczać różne Ortodoksje. Od tych powstałych z nieakceptacji Soboru w Efezie, albo tych, którzy nie uznali Soboru w Chalcedonie (6 Kościołów orientalnych), porzez całą rodzinę kościołów prawosławnych rytu bizantyjskiego (łącznie 14 autokefalicznych i kilka innych tzw. niekanonicznych). Na koniec wyliczania trzeba by jeszcze podkreślić, że w łonie Kościoła katolickiego mamy 15 większych i kilka mniejszych Kościołów orientalnych. To tzw. Katolickie Kościoły Wschodnie, które pozostają w jedności z papieżem. 

Przy okazji: Nie można twierdzić, że w Kościele katolickim księża zobowiązani są do celibatu. Celibat nie należy do istoty kapłaństwa, ale jest tradycją i normą związaną z rytem. Celibat zatem zobowiązuje, ale w Kościele Zachodnim, czyli upraszczając w naszym rycie rzymskim. 

Podobnie jak z celibatem sprawa ma się również z językami - zależy od rytu. Więcej nawet, bo w ramach np. rytu bizantyjskiego sprawuje się dziś liturgię w wielu językach, także współczesnych. 

Gdy myślimy o Kościele Prawosławnym to najczęściej mamy na myśli wspomniane wyżej 14 Kościołów autokefalicznych. Najczęściej: Rosję, Serbię, Grecję, Bułgarię, Rumunię... 

W Rosji liturgia sprawowana jest w języku cerkiewnosłowiańskim. Przed dwoma tygodniami jednak patriarcha Cyryl ogłosił tłumaczenie Biblii i ksiąg liturgicznych na rosyjski, co może oznaczać w perspektywie zmianę języka w liturgii. 

W Rumunii poprzez burzliwe dzieje, liturgia była sprawowana raz po cerkiewnosłowiańsku, potem po rumuńsku, potem po grecku, a dziś znów po rumuńsku. W studium dla duchownych obowiązuje roczny kurs cerkiewnosłowiańskiego, co pozwala na powierzchowną orientację. 

W Patriarchacie serbskim obowiązuje w liturgii serbski, w Bulgarii natomiast cerkiewnosłowiański. 
W Patriarchacie w Konstantynopolu obowiązuje grecki, w Patriarchacie Aleksandryjskim również grecki, ale liturgia sprawowana bywa po arabsku, a także w różnych językach afrykańskich. 

Można się pogubić. Pozdrawiam. 




poniedziałek, 13 stycznia 2014

jedność i jednolitość Rytu Rzymskiego


Wraz z narodowymi tłumaczeniami Mszału Rzymskiego po Soborze Watykańskim II rozdrobniony został cały rzymski ryt. Właściwie można by stwierdzić, że nie ma już Missale Romanum w różnych językach, istnieją jedynie "Missalia particularia" (Kaczynski). 


W 1994 roku Kongregacja Dyscypliny Sakramentów podkreśliła, że inkulturacja nie może odbywać się na drodze tworzenia nowych rytów. Wszelkie kulturowe dopasowanie musi się odbywać w ramach jednego rzymskiego rytu. 


W 2001 roku wspomniana Kongregacja wydała instrukcję "Liturgiam Authenticam". W niej czytamy, że tożsamość rzymskiego rytu i jego jednolitość muszą być przy wszelkich tłumaczeniach ksiąg liturgicznych wiernie strzeżone - ze względu na kościelną wspólnotę i jej jedność. Nie pomijając jednak szacunku dla różnorodności. 


W nurcie, który zapoczątkowany został tą instrukcją, należy sytuować wielkie spory o pojedyncze słowa - np. "pro multis" przetłumaczone jako "za wszystkich" w mszałach niemieckojęzycznych. Sam papież pisał osobisty list do biskupów niemieckich, w którym na kilku stronach tłumaczył, dlaczego należy w nowym tłumaczeniu "pro multis" przetłumaczyć jako "za wielu". Można się domyślać, jak wiele niepotrzebnych dyskusji wokół tego tematu powstało przy okazji: "To Chrystus jednak nie umarł za wszystkich...?"  


Zmiany w ostatnim tłumaczeniu Mszału na angielski są chyba jeszcze lepszym przykładem. Formuła pozdrowienia "Et cum spiritu tuo" przetłumaczona została jako "And with your spirit" (od 1973 do 2011 obowiązywało: "And also with you"). W angielskim Mszale zmiany dotyczą również np. Gloria, Credo i Sanctus, co sprawia, że mszy św. trzeba się niemal na nowo uczyć. Wyobraźmy sobie, że chodzi tu o symboliczne zmiany słów, które jednak od lat są w użyciu. To są teksty, które każdy zna i "czuje"... 


W trzy lata później opublikowanej intrukcji "Redemptionis Sacramentum" czytamy:  

"Wspólnota katolicka ma wreszcie prawo do celebracji dla niej Ofiary Mszy św. w taki sposób, aby prawdziwie ukazywała sakrament jedności, czyli z wykluczeniem uchybień i wszelkich gestów, które mogłyby zrodzić w Kościele podziały i stronnictwa"  (cyt. www.episkpat.pl)

Gdy analizujemy te dokumenty oraz wynikającą z nich wolę ujednolicenia liturgii w imię zjednoczenia Kościoła, to trzeba stwierdzić, że decyzja o dopuszczeniu dwóch form wyrazu rytu rzymskiego przez Benedykta XVI. w "Summorum pontificum" była niebywale odważna i wcale nieoczywista. 




czwartek, 9 stycznia 2014

tradsi vs posoborowiki?


Ostatnio słyszałem, że tradsami nie należy się zajmować, ani "Summorum pontificum" przejmować, bo dotyczy to malutkiej grupy w Kościele. Nawet jedno porównanie słyszałem, którego sam bym jednak nie użył, ale tu przywołam: Porównywać tradycjonalisów do reszty zaangażowanych kotolików, to jak porównywać liczbę zawartych związków partnerskich w stosunku do normalnych małżeństw (w Niemczech związki partnerskie funkcjonują. Co do porównania: jest tu obecnie 18 i pół miliona par małżeńskich i 19 tysięcy związków partnerskich tej samej płci)

No cóż. Być może mam na fejsbuku zbyt dużo znajomych, którzy tradycją katolicką bardzo się interesują i ten temat widzę jako większy, niż to sugerował autor powyższego porównania.
Jeden jezuita napisał ostatnio ostry artykuł o tradycjonalistach. Na to napisało kilku tradycjonalistów ostre odpowiedzi. Szczerze mówiąc nie lubię tego wszystkiego za bardzo czytać, bo wydaje mi się, że obie strony mają rację i zarazem obie strony przesadzają.

Przecież Sobór Watykański II można krytykować. Można śmiało pytać, czy reforma nie była pochopna czy zbyt radykalna. Można nie lubić butów Franciszka i zarzucać mu, że nierozsądnie zrywa z elementami tradycji i czyni to bardzo szybko, można wkońcu naprawdę się wkurzać, że sprawowanie liturgii nie jest jego mocną stroną...

Z drugiej strony można krytykować papieża Benedykta, który co prawda zmiany rozpoczął rozważnie i z czasem, ale dokonał równie radykalnych przemian w wizerunku, który nie dopuszczał już niemal nic ze stylu trzech jego poprzedników. Podobnie można w imię teologii krytykować sam dokument "Summorum pontificum", gdzie do znalezienia są poważne niekonsekwencje teologiczne...

To przecież jednak - jak pisał czcigodny papież Benedykt XVI. - dwie formy tegoż samego rytu rzymskiego. Nie może więc być mowy o podziale i sporze. A jednak.