wtorek, 18 listopada 2014

ciekawa sytuacja się szykuje

Ciekawa sytuacja się szykuje wokół papieża emeryta Benedykta XVI. W ostatnio wydanym czwartym tomie jego dzieł zebranych znajduje się tekst z 1972 roku o nierozerwalności małżeństwa. W obecnie wydanej wersji zakończenie jest jednak inne. Wersja z 1972 roku bardzo przypomina wystąpienia kardynała Waltera Kaspera... "Jeśli drugie małżestwo przez dłuższy już czas potwierdza się jako obyczajowa spójność i przeżywane jest w duchu wiary, i jeśli w nowym związku istnieją moralne zobowiązania wobec dzieci i małżonki, wówczas otwarcie na wspólnotę sakramentalną wydaje się, po pewnym czasie próby, nie mniej niż sprawiedliwe i całkowicie na lini kościelnej tradycji."

Że wspomniany tekst Ratzingera w 1972 roku wzbudzał zainteresowanie i kontrowersje, nie może dziwić. Dziwi natomiast, że tekst ten w ostatnich dniach został opublikowany w zmienionej wersji. Nie ma już tam powyższych refleksji, stoi za to wsparcie dla rozbudowania procesu unieważniania małżeństwa. Pomijając odniesienie się do słuszności zmienionych treści, pozostaje kilka pytań. Czy to świadome angażowanie się w dyskusje synodalne? Czy papież emeryt celowo przerywa swoje milczenie właśnie w tym czasie i to w tak "politycznej" kwestii? A może to "poczucie wstydu za grzechy młodości" teologa i próba ich korekty...?

Nie czas oceniać, ale sytuacja szykuje się bardzo ciekawa.


poniedziałek, 17 listopada 2014

pristina sanctorum patrum norma


Już w Tradycji Apostolskiej, przypisywanej niesłusznie Hipolitowi Rzymskiemu, znajdujemy określenie "od niepamiętnych czasów" opisujące tradycję strożytnego katechumenatu. To określenie pozwala wnioskować, że chodzi o okres mniej więcej jednego pokolenia. Ponieważ Traditio Apostolica datowana jest na rok 215, to możemy przyjąć, że opisany tam katechumenat odpowiada mniej więcej ostatnim 30 latom drugiego wieku. Określenie to nie znaczy, że właściwie już Apostołowie wprowadzili trzystopniowy katechumenat...

Podobnie ma się rzecz ze słynnym określeniem pristina sanctorum patrum norma, które znajduje się w bulli św. Piusa V. "Quo primum". Ten zwrot wyraża kryterium kontynuacji. Według czcigodnej tradycji świętych ojców został bowiem sformułowany wówczas Mszał Rzymski. Wielu lubi się na to sformułowanie powoływać, używać jak zaklęcia, jakby chodziło o gwarancję, że od Grzegorza Wielkiego nic się w tych tekstach nie zmieniło. Niektórzy nawet lubią dodać: "a nawet od czasów apostolskich" - niewątpliwie dobrze to brzmi, ale jest niestety manipulacją. Bo o jakich ojców chodzi? Którzy to są święci ojcowie?

Podobną manipulacją jest oczywiście twierdzenie, że reforma po ostatnim soborze "właściwie niewiele zmieniła", albo "że dokonała właściwie tego, co Pius V. zamierzał, ale czego z technicznych względów zrobić nie był w stanie". Pełna zgoda. Mam jednak wrażenie, że niektórzy myślą, że manipulacja w dobrej sprawie to chwalebny czyn... Cel nie uświęca środków!

piątek, 14 listopada 2014

Liebster Blog Award


Tak to się wydarzyło, że zaczepka mi się spodobała. Zostałem wywołany do odpowiedzi. Mój dobry przyjaciel Jan Buczyński mnie wyróżnił i polecił mój blogiczek. To taki projekt, w którym małe blogi mają szansę na popularyzację. Nie wiem, kogo ja miałbym wyzwać, ale pytania mi się podobają, więc chętnie poodpowiadam...


Co ci sprawia największą radość?

Radość sprawia mi wciąż ożywiająca się świadomość, że jestem na dobrej drodze. To kwestia tzw. powołania - czyli mojej osobistej wiary, że Bóg daje mi konkretne zadanie w życiu. Moje powołanie rozpoznaję w świecie, nie przyszedł do mnie w nocy żaden anioł. 

Kawa czy herbata?


Kawa, chociaż marzy mi się jakiś ładny zestaw porcelanowy do herbaty, wtedy może zacznę ją pić. Zielona bez cukru, w płytkiej i szerokiej filiżance, z wytartą złotawą obwódką... 

Polecisz jakąś dobrą książkę (może nie jedną nawet)?


Książki napawają mnie czasem dzikim zadowoleniem. Uczą mnie śmiać się głośno i wciąż dziwić, jak bardzo nie znam życia. Lubię, gdy książka mnie zaskoczy opisem tego, co czuję, a czego sam nie potrafiłem dotąd nazwać. Najbardziej lubię opisy Bałkanów. Najlepsze były u Andrzeja Stasiuka, ale Emil Cioran jest jeszcze lepszy: 

"To umiłowanie dewastacji, wewnętrznego bałaganu, świata podobnego do burdelu w płomieniach, to sardoniczne spojrzenie na dokonane lub nadchodzące kataklizmy, ta cierpkość, to słodkie nieróbstwo cierpiących na bezsenność lub morderców (...)" Emil Cioran, Historia i utopia, Warszawa 2008, 48. 

Wracając do pytania. Polecam moją ulubioną książkę: Danilo Kiš, Cyrk rodzinny, Wołowiec 2006.  

Co robisz, żeby nie marnować czasu, ale dobrze go wykorzystywać?

Niestety niewiele potrafię. Tak się składa, że bardzo dużo czasu trwonię na pozbawione uchwytnej przyczyny rozmyślania. One się zawsze tak niespodziewanie wydłużają. Mój sangwiniczny słomiany zapał potrafi jednak tak przypalić, że zdążę czasem coś zrobić. To mnie pociesza. 
Inne emocjonalne obstrukcje - bez ich przezwyciężenia - już zaakceptowałem. 

Czy czujesz się uzależniony od internetu/telefonu?


Telefon niemalże dla mnie nie istnieje. Od internetu nie czuję się uzależniony, ale trochę zależny. Potrafię się bardzo cieszyć, gdy przez kilka dni go nie mam. 

Gdzie/u kogo szukasz inspiracji w wierze?


Z jednej strony w tekstach i hymnach. Jest kilka książek, które sprawiły, że zacząłem rozumieć, o co chodzi w wierzeniu. Jest kilka hymnów lub pieśni, w których czuć, że Bóg istnieje. 
Z drugiej strony w spotkaniach. Drugi człowiek oraz wspólnota bywają żywicielami wiary. Jak się nią dzielę i widzę, że obdarowanemu się potem lepiej wiedzie - rośnie moje serce i moja wiara.  

Gdzie byś najchętniej zamieszkał w Polsce?


Gdynia, blisko morza. 
Gdynia to jedno z nielicznych miast w Polsce, gdzie oddychanie nie sprawia trudności. 

Do ilu pokoleń wstecz potrafisz rozpisać swoje drzewo genealogiczne?

Znam imiona niektórych pra-pra-pradziadków. Niestety w mojej rodzinie nikt się takimi rzeczami nie za bardzo interesował. 

Co z tą Polską? Trzymasz z POlszewikami Komoruskiego, czy z PiSmakami Kaczaffiego? 


Obrzydliwe pytanie. Kiedyś wierzyłem głęboko w dobroć i szczerość PO. Ze względu na osobiste znajomości w tych kręgach nadal pozostała mi jakaś sympatia. Dziś najchętniej dystansuję się do polityki. Na PiS głosu na pewno nie oddam... Na szczęście to nie grzech. 




poniedziałek, 3 listopada 2014

Msza wszechczasów, co to znaczy?



Pozwolę sobie zacytować jeden z komentarzy zamieszczonych na blogu wcześniej:

"Msza trydencka jest Mszą Wszechczasów. Co to konkretnie znaczy: W 1570 r. Papież św. Pius V bullą "Quo Primum" zezwolił po wsze czasy każdemu kapłanowi rzymskokatolickiemu na odprawianie Mszy w tradycyjnym rycie rzymskim (trydenckim), bez narażania się na jakiekolwiek kary kościelne. Bulla ta obowiązuje na zawsze i nigdy nie może być zniesiona."

Jednak każdy nowy dokument prawny traktujący w tej samej materii sprawia, że poprzednie dokumenty stojące z młodszym w sprzeczności przestają obowiązywać. 

Co do historycznego kontekstu powstania wspomnianej bulli papieża Piusa V.: Trzeba zauważyć tutaj, że dokument ten napisany został w sytuacji zmagania się z reformacją. Papież próbował ratować integralność Kościoła rzymsko-katolickiego także poprzez liturgiczną centralizację. Liturgia eucharystyczna miała przedtem wiele form wyrazu. W początkowej fazie reformacji nie sposób było rozpoznać, czy się jest na Mszy luterańskiej czy katolickiej. Dokument ten starał się na tę sytuację zdecydowanie odpowiedzieć. Odtąd każdy ksiądz rytu rzymskiego musiał odprawiać Mszę według nowego mszału. Jedynie tradycje starsze niż 200 lat mogły zostać zachowane.

Po Soborze Trydenckim obserwujemy w całej teologii intensywne budowanie wyraźnie katolickiej tożsamości, która opierała się na jednostronnym odcinaniu się od reformatorów.  

Wracając do cytatu: Bulla "Quo Primum" przestała obowiązywać wraz z wejściem w życie Konstytucji Apostolskiej "Missale Romanum" Pawła VI (3.04.1969), w której stoi wyraźnie, że wszystkie dotychczasowe dokumenty stojące w sprzeczności przestają obowiązywać. Dopiero papież Benedykt XVI w 2007 roku darował wspomnianej bulli jakby nowe życie.