niedziela, 4 października 2015

się dzieje...

Cały świat rozburdliła wiadomość o nowym męczenniku Kościoła: uciskany ksiądz gej nie może znieść zniewag i ognia nietolerancji. Dokonuje sardonicznego coming out-u. Organizuje prowokatorski performance: ze łzami w oczach opowiada, jak to w ramionach ukochanego Eduardo staje się lepszym księdzem. Lowelas Charamsa stał się męczennikiem. Kanonizowany już w czerwonych barwach martyrii monitorów i ekranów.
Mnie to jednak wygląda na sprytną strategię kariery. Oto rodzi się nowy, przez Kościół za prawdę znienawidzony, znawca i ekspert spraw eklezjalnych. Dołączy niebawem do grona sławnych byłych księży na kanapach i fotelach u Lisa & co. Obym się mylił.

Nie chcę wiedzieć, z kim flirtuje i zdradza żonę jakiś mąż. Nie chcę wiedzieć, jakimi fetyszami opętana żona, zdradza swojego męża. Niekoniecznie lubię słuchać, z kim zdarza się sypiać ludziom lub jak, gdzie i z kim łamie celibat jakiś ksiądz. Unoszenie jednak w ustach katolickiego księdza właśnie takiej wiedzy do rangi żądania o regulację prawną wydaje mi się groteskowe. Jak słusznie zauważył kolega ksiądz: pomyliły się komuś konfesjonał z mediami. W nas wszystkich dosyć jest słabości, niewierności i grzechów, ale nie przychodzi nam do głowy, żeby się z nimi obnosić. To nie byłoby budujące. To jasne: nie wszyscy muszą o wszystkim wiedzieć.

Gdy rozpoczynałem moją drogę do kapłaństwa (2005), nikt mnie nie pytał o moją orientację seksualną. Wielu jednak pytało o to, jak wyobrażam sobie życie w celibacie: bez żony, własnych dzieci, bez domu z kominkiem, bez seksu. Było i jest jasne, że w ten układ ładuję się dobrowolnie. Czy świadomie? W miarę upływających lat, trzeba sobie tę świadomość wciąż uaktualniać.

Mam wrażenie, że Charamsa przestał sobie już dawno uaktualniać, kim jest i na jakie zasady sam się niegdyś zgodził. Jeśli sądzi, że popełnił wtedy błąd i jest czyjąkolwiek ofiarą, to niech zmieni swoją własną decyzję, a nie próbuje zmieniać - w tak oczywiście nieskuteczny sposób - całego Kościoła. No i to wszystko - o zgrozo - w przeddzień rozpoczęcia synodu.