czwartek, 9 stycznia 2014

tradsi vs posoborowiki?


Ostatnio słyszałem, że tradsami nie należy się zajmować, ani "Summorum pontificum" przejmować, bo dotyczy to malutkiej grupy w Kościele. Nawet jedno porównanie słyszałem, którego sam bym jednak nie użył, ale tu przywołam: Porównywać tradycjonalisów do reszty zaangażowanych kotolików, to jak porównywać liczbę zawartych związków partnerskich w stosunku do normalnych małżeństw (w Niemczech związki partnerskie funkcjonują. Co do porównania: jest tu obecnie 18 i pół miliona par małżeńskich i 19 tysięcy związków partnerskich tej samej płci)

No cóż. Być może mam na fejsbuku zbyt dużo znajomych, którzy tradycją katolicką bardzo się interesują i ten temat widzę jako większy, niż to sugerował autor powyższego porównania.
Jeden jezuita napisał ostatnio ostry artykuł o tradycjonalistach. Na to napisało kilku tradycjonalistów ostre odpowiedzi. Szczerze mówiąc nie lubię tego wszystkiego za bardzo czytać, bo wydaje mi się, że obie strony mają rację i zarazem obie strony przesadzają.

Przecież Sobór Watykański II można krytykować. Można śmiało pytać, czy reforma nie była pochopna czy zbyt radykalna. Można nie lubić butów Franciszka i zarzucać mu, że nierozsądnie zrywa z elementami tradycji i czyni to bardzo szybko, można wkońcu naprawdę się wkurzać, że sprawowanie liturgii nie jest jego mocną stroną...

Z drugiej strony można krytykować papieża Benedykta, który co prawda zmiany rozpoczął rozważnie i z czasem, ale dokonał równie radykalnych przemian w wizerunku, który nie dopuszczał już niemal nic ze stylu trzech jego poprzedników. Podobnie można w imię teologii krytykować sam dokument "Summorum pontificum", gdzie do znalezienia są poważne niekonsekwencje teologiczne...

To przecież jednak - jak pisał czcigodny papież Benedykt XVI. - dwie formy tegoż samego rytu rzymskiego. Nie może więc być mowy o podziale i sporze. A jednak.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz